poniedziałek, 2 maja 2016

Rozdział XI - Powrót Do Przeszłości

Rano obudził mnie wkurzający dźwięk budzika. Wyłączyłam go i chciałam dalej spać, ale nie pozwoliła mi na to Jesska, dopominająca się o jedzenie. Chcąc nie chcąc musiałam wstać... Zwlekłam się do kuchni i wstawiłam wodę w czajniku. Kawa może mnie obudzi... Z gotowym czarnym wywarem wróciłam na górę i dałam jeść mojej puchatej towarzyszce. Uszykowałam sobie ciuchy i poszłam do łazienki. Po drodze zajrzałam do pokoju Charliego. Śpi... On to ma szczęście, że już skończył szkołę... Dotarłam do toalety i wzięłam szybki prysznic. Ubrałam wybrany zestaw i wróciłam do pokoju. Zrobiłam makijaż i spakowałam się na lekcje. Jak codziennie, Lys przyszedł po mnie przed szkołą. Wyszliśmy z domu w ciszy.
-Kate...? -Zaczął w połowie drogi.
-Tak?
-Czy mogłabyś zanieść lekcje Kastielowi...? -Na chwilę się zatrzymałam.
-Kastielowi? -Zrobiłam wielkie oczy. -Czemu...
-Jest chory, a ja dzisiaj wyjeżdżam... Obiecałem mu, że załatwię mu lekcje...
-No dobrze... Ale tylko dzisiaj.
-Dzięki. -Przytulił mnie i pocałował w policzek. Uśmiechnęłam się do niego. Cały dzień minął szybko. Na każdej przerwie rozmawiałam z Rozą. Po szkole Lysander czekał na dziedzińcu.
-Powodzenia i jeszcze raz dziękuję. -Uśmiechnął się.
-Nie ma za co... Mam tylko jedno pytanie... Gdzie on mieszka?
-Kojarzysz duży, czarny dom na obrzeżach? To właśnie tam.
-Kastiel tam mieszka?! -Zaskoczyłam się.
-Tak. Jego rodzice mają dobrą pracę i nie przebywają często w domu.
-Okej... Dzięki. -Delikatnie mnie pocałował i poszedł w swoją stronę. Mam nadzieję, że trafię... Droga mi się dłużyła... Kastiel nie był dla mnie zbyt miły... Gdy byłam już pod drzwiami, wahałam się czy zadzwonić. Obiecałam Lysandrowi... Nie myśląc dłużej, zadzwoniłam. Po chwili otworzył mi czerwonowłosy. Chyba go obudziłam...
-Wejdź. -Przepuścił mnie w drzwiach. Ma rozpaloną twarz, więc pewnie to gorączka. -Mój pokój jest na górze. Drugie drzwi po lewej. Ja idę po coś do picia. -Poszłam na górę i weszłam do pokoju. Był duży, ale prawie pusty. W rogu stała piękna, elektryczna gitara... Nie mogłam się oprzeć i wzięłam ją do ręki. Ostatnio grałam sześć lat temu... Ciekawe czy nadal potrafię... Usiadłam na łóżku i zaczęłam grać.
PERSPEKTYWA KASTIELA
Poszedłem do kuchni, wziąłem coś do picia i leki. Udałem się na górę. Na korytarzu usłyszałem dźwięk mojej gitary... Podszedłem do drzwi i zacząłem się przysłuchiwać. Znałem tą piosenkę... Niedawno nagraliśmy ją z Lysem. Czy Kate używa mojego komputera?! Wszedłem wściekły do środka. To co zobaczyłem, bardzo mnie zdziwiło...
PERSPEKTYWA KATE
Odtworzyłam piosenkę, którą dostałam od Lysandra. Gdy skończyłam, usłyszałam klaskanie. O nie...
-Nie wiedziałem, że umiesz grać. -Powiedział czerwonowłosy.
-Nie mów o tym nikomu... Nie grałam od sześciu lat...
-No to nieźle jak na taką przerwę. Mam jedno pytanie.
-Jakie?
-Skąd znasz tą piosenkę?
-Dostałam ją od Lysandra...
-To teraz wiem po co mu była potrzebna. -Powiedział z uśmiechem. -Jak to możliwe, że po tylu latach nadal umiesz tak dobrze grać? -Zarumieniłam się.
-Sama nie wiem... Nie wiem nawet, czemu przestałam...
-Od początku myślałem, że jesteś typową nudziarą.
-Dzięki. -Udałam obrażoną. -Lysander mówił, że macie zespół. Zagrasz coś?
-Wolałbym posłuchać jak ty grasz. -Zmieszałam się...
-Daj mi jakąś piosenkę... -Podszedł do szafki i podał mi kartkę z piosenką. Przeczytałam słowa i przestudiowałam chwyty.
-Lysander napisał słowa, a ja melodię. -Odpowiedział na moje nie zadane pytanie. Odprężyłam się i odpłynęłam w piosence. Po chwili przyłapałam się na tym, że śpiewam. Zawsze koszmarnie mi to wychodzi... Po zakończeniu utworu spojrzałam pytająco na Kasa. Miał zdziwioną minę...
-Wiem, że fałszuję, ale było aż tak źle? -Posmutniałam...
-Ty sobie żartujesz?!
-Czemu miałabym żartować?
-Śpiewałaś przy Lysie?
-Nie... Ja nie śpiewam...
-No nieźle... -O co mu chodzi? -Dobra, daj mi te lekcje, bo jestem już zmęczony. -Dałam mu zeszyty i poszłam do domu. Tak dawno nie grałam... Po dotarciu, od razu wzięłam się za robienie obiadu. Zrobiłam nadziewane ziemniaki. Zajęło mi to sporo czasu, ale było warto. Poszłam na górę po kuzyna. To co zobaczyłam po wejściu, zamurowało mnie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz