- Ja jestem z Leo! - krzyknęła białowłosa.
- A ja z Charliem! - wtrąciła Cassi i spojrzała na chłopaka. Obydwoje się zaczerwienili. Wzięli klucze i poszli koło windy.
- To zostały nam trzyosobowe... Kate, co sądzisz? - zapytał Lys.
- Hmm... Amber będzie z Li i Charlotte - dałam im klucz. - bliźniaki z Natanielem, a ja z tobą i... Kastielem... - właśnie uświadomiłam sobie co zrobiłam... Czerwonowłosy spojrzał na mnie wymownie i zadziornie się uśmiechnął. Amber poczerwieniała ze złości i poszła razem ze swoją ekipą.Westchnęłam, po czym we trójkę poszliśmy w stronę windy. Nasze pokoje znajdowały się na piątym piętrze. Weszliśmy do kabiny i wcisnęłam przycisk. Amber stała w koncie obrażona, a gdy winda się zatrzymała, razem z koleżankami, przepchnęła się do wyjścia. Po niej wyszła cała reszta, ale się zatrzymała.
- Wow! Ale tu jest pięknie! - powiedziała Roza. Zawtórowaliśmy jej i poszliśmy do swoich pokoi. Otworzyłam drzwi i weszłam do środka razem z chłopakami. W jednym pokoju z dwoma chłopakami... Lokum było podzielone na trzy części. Pierwszym pokojem był salon. Białe ściany były obwieszone półkami na książki. Podłoga była ciemna, a koło czarnej kanapy leżał śnieżnobiały, puchowy dywan. Na przeciwko sofy stał stolik do kawy i powieszony na ścianie telewizor plazmowy. Po bokach stały też czarne jak smoła fotele z białymi poduszkami. Za kolejnymi drzwiami była kuchnia. Białe płytki na ścianach i czarne na podłodze. Nowoczesna lodówka stała obok białych szafek z czarnymi, granitowymi blatami. Na jednej z nich umieszczona była płyta gazowa, a kawałek dalej piekarnik. Niedaleko wyjścia na balkon stał szklany stół i krzesła. Drugie drzwi w salonie prowadziły do dużej sypialni. Miała ona bordowe i białe ściany. Na panelowej, ciemnej podłodze leżał dywan w kolorze ecru. Łóżka były z ciemnego drewna. Pościel była bordowa, a poduszki, trzy na każdym łóżku, były białe. Obok każdego posłania stała półka nocna z lampą. Przy jednej ze ścian stała duża, trzydrzwiowa szafa z lustrem. Po lewej stronie sypialni były drzwi prowadzące do toalety. Wyłożona była białymi płytkami. Był w niej duży prysznic, wanna z hydromasażem, umywalka nad którą wisiało lustro i muszla klozetowa.
- Niezły pokój - powiedział Kas, usiadł na fotelu i włączył telewizor.
- Idę się odświeżyć - weszłam do sypialni i położyłam torby na łóżku koło okna. Wyjęłam szczotkę, czyste ubrania, pastę do zębów i szczoteczkę do zębów. Weszłam do łazienki i zakluczyłam drzwi. Wzięłam szybki prysznic i wytarłam się hotelowym ręcznikiem. Ubrałam dżinsowe szorty, biały t-shirt i niebieską koszulę z trzy-czwartym rękawem. Umyłam zęby i związałam koka na czubku głowy. Wróciłam do sypialni, wypuściłam Jesskę z koszyka i zaczęłam wypakowywać swoje rzeczy do szafy. Wyjęłam rzeczy Jesski, a ona zaczęła się bawić zabawką. Wróciłam do salonu. Kastiel nadal oglądał telewizor, a Lysander czytał książkę z jednej z półek. Postanowiłam pójść w jego ślady i wzięłam książkę. Usiadłam obok niego i oparłam głowę o jego ramię.
- Już wiem czemu jesteście razem - wtrącił Kastiel.
- Przeszkadza ci to? - zapytałam nie odrywając wzroku od tekstu.
- Nie, wcale - powiedział i wrócił do oglądania. Zapadłą cisza, którą zakłócał tylko dźwięk telewizora. Po jakimś czasie, a raczej po przeczytanych przeze mnie dwudziestu stron, ktoś zapukał do drzwi.
- Proszę! - powiedziałam równo z Lysandrem nadal czytając. Do pokoju weszła Rozalia z Cassi.
- Hej! Jak wam się podobają pokoje? - zapytała białowłosa.
- Są świetne - powiedziałam, żeby się odczepiła. Byłam zbyt wciągnięta w fabułę książki, żeby z nią rozmawiać.
- Kate, idziesz z nami zwiedzać miasto? - zapytała Cassi.
- Nie, dzięki. Jestem zajęta...
- A później?
- Najpierw chcę skończyć książkę.
- To ci zajmie wieki!
- Najwyżej trzy godziny.
- Trzymamy cię za słowo - powiedziała białowłosa, po czym razem z Cassi wyszła.
- Trzy godziny?! Ta książka ma z trzysta stron! - zdziwił się Kastiel.
- No właśnie. Jakieś dwie do trzech godzin czytania - Lysander nie wdawał się w naszą dyskusję.
- Ja bym to czytał kilka lat, o ile w ogóle bym przeczytał...
- Kwestia wprawy - powiedziałam. Zapadłą cisza. Po jakiejś godzinie znudzony Kastiel wstał i podszedł do nas.
- Kate, zrobisz coś do jedzenia?
- Nie jesteś małym chłopcem. Sam sobie zrób - już kończyłam swoją książkę.
- Dobra, ale nie ja odpowiadam za pożar - powiedział i ruszył w stronę kuchni. Westchnęłam.
- Czekaj. Daj mi dziesięć minut na dokończenie - spojrzałam na niego. Uśmiechnął się chytrze i wrócił na fotel. Dokończyłam książkę i wstałam z kanapy. - Na co macie ochotę?
- Ciasto!
- A ty Lysander?
- Zadowolę się tym co zrobisz.
- Okej. Jakie ciasto?
- Czekoladowe z wiśniami w alkoholu - powiedział Kas.
- Załatw mi wiśnie w alkoholu to ci zrobię.
- To zwykłe czekoladowe - poszłam do kuchni i wyjęłam składniki, które kupiliśmy po drodze. Włączyłam muzykę i zaczęłam przygotowywać ciasto. Wylałam je na blachę i wstawiłam do piekarnika. Wróciłam do chłopaków. Lysander skończył czytać i teraz rozmawiał z Katielem.
- Ciasto będzie gotowe za dwadzieścia minut - usiadłam obok nich. - O czym gadacie?
- O zespole - powiedział Lys.
- Okej - oparłam głowę o oparcie kanapy i zamknęłam oczy.
- Nudzi ci się? - zapytał czerwonowłosy.
- Trochę... - przyznałam.
- Możesz rozpakować nasze rzeczy.
- Kastiel, nie wykorzystuj jej - powiedział spokojnie Lys.
- Mi to nie przeszkadza. I tak nie mam co robić.
- Dobrze, jeśli chcesz - westchnął chłopak. Uśmiechnęłam się do niego, ustawiłam alarm na dwadzieścia minut, żeby nie spalić ciasta i poszłam do sypialni. Chłopacy przynieśli bagaże jak byłam w kuchni. Zaczęłam od walizki Lysandra. Wszystko miał idealnie poskładane i porozkładane według rodzaju. Włożyłam wszystko do szafy. Podeszłam do walizek Kastiela i pootwierałam je. Spodziewałam się tego, co tam zastanę. Rzeczy były pozwijane w kulkę i wepchane do torby. Westchnęłam i wzięłam się za składanie ubrań. W połowie pracy zadzwonił budzik. Poszłam do kuchni wyjąć ciasto. Oblałam je rozpuszczoną wcześniej czekoladą i posypałam migdałami. Weszłam do salonu.
- Ciasto macie na stole - powiedziałam i ruszyłam w stronę sypialni.
- Jak ci idzie? - spytał Kastiel ze złośliwym uśmiechem.
- Już rozpakowałam Lysandra. Teraz męczę się z twoimi jakże cudownie poskładanymi ubraniami - zaśmiał się.
- Powodzenia.
- Dziękuję. Już kończę - przestał się śmiać i spojrzał na mnie zdziwiony.
- Już?! Ty masz jakiś super napęd?
- Nie, ale w odróżnieniu od ciebie umiem składać ubrania - zachichotałam i weszłam do sypialni. Wznowiłam składanie jego ubrań i powkładałam wszystko do szafy. Wszystkie walizki poukładałam pod łóżkami, żeby nie przeszkadzały i poszłam do kuchni. Chłopcy zajadali się ciastem ze smakiem.
- Czy jest coś czego nie potrafisz? - zapytał czerwonowłosy.
- Hmm... Coś na pewno się znajdzie - wzięłam talerz i usiadłam obok nich. Nałożyłam sobie kawałek i spróbowałam swojego dzieła. - Mmm... - mruknęłam.
- Ale ty skromna - zaśmiali się.
- Nie jadłam ciasta od wieków! Co ja poradzę - zaczęliśmy się śmiać. Rozmawialiśmy i śmialiśmy się jeszcze chwilę, dopóki do kuchni nie weszła Rozalia z Cassi. - Hej!
- Pukamy już od pięciu minut i nikt nie odpowiadał!
- Sorry... Gadaliśmy i jedliśmy ciasto. Chcecie?
- To nie Kastiel je piekł? - zapytała białowłosa.
- Ej! Nie jestem aż taki zły w kuchni! - oburzył się czerwonowłosy.
- Owszem, jesteś - potwierdził Lysander.
- Ja piekłam - odpowiedziałam, gdy Kas udawał obrażonego.
- To chętnie! - Usiadła obok mnie i wzięła kawałek.
- Częstuj się - powiedziałam do Cassi. Uśmiechnęła się i wzięła.
- Niezłe! - powiedziała Roza z pełnymi ustami. - Skąd masz przepis?
- Sama go wymyśliłam... - odpowiedziałam i oparłam się. Dziewczyny najadły się, pożegnałyśmy chłopaków i wyszłyśmy. Zjechałyśmy na dół windą i wyszłyśmy z hotelu.
- Trzeba obczaić drogę na plażę - zaczęła Cassi.
- Em... Mogłybyśmy też znaleźć jakiegoś fryzjera? Czytałam że są tu całkiem nieźli...
- Okej! Musimy znaleźć taksówkę.
- Tam jakaś jedzie! Taxi! - krzyknęła białowłosa. Samochód stanął, a my podbiegłyśmy do niego. Przywitałyśmy się wsiadłyśmy do środka.
- Dokąd panienki się wybierają? - zapytał mężczyzna po czterdziestce.
- Do miasta. Poleci pan jakiegoś fryzjera?
- Zawiozę was.
- Dziękujemy - ruszyliśmy. Po dziesięciu minutach byliśmy na miejscu.
- Poczekajcie chwilę? Pójdę się zapisać.
- Okej - wysiadłam z samochodu i weszłam do salonu.
- Dzień dobry. Chciałabym się zapisać na farbowanie i przycinanie - zwróciłam się do recepcjonistki.
- Dobrze. Jutro o dziesiątej pani pasuje?
- Tak, oczywiście - uśmiechnęłam się. Podałam nazwisko i wyszłam z budynku. Wsiadłam z powrotem do taksówki.
- Na co się zapisałaś? - zapytała ciekawska Rozalia.
- Zobaczysz jutro, jak wrócę - powiedziałam tajemniczo.
- Gdzie teraz dziewczęta?
- Mógłby nam pan pokazać drogę na plażę?
- Plaża jest dwie minuty pieszo z waszego hotelu - powiedział z uśmiechem.
- No to do hotelu - stwierdziła białowłosa.
- Robi się.
- Mógłby pan przyjechać jutro po mnie za dwadzieścia dziesiąta? - zapytałam.
- Oczywiście.
- Dziękuję - reszta drogi minęła w ciszy. Podziękowałyśmy i poszłyśmy z powrotem do hotelu. Każda z nas wróciła do swojego pokoju. - Hej! Wróciłam! - krzyknęłam po zamknięciu drzwi. Chłopcy wychylili się z sypialni.
- Na reszcie jesteś młoda! Czekaliśmy na ciebie - powiedział czerwonowłosy.
- Jestem tylko rok młodsza. Czekaliście?
- Tak. Chciałem zobaczyć do szafy, ale Lys kazał mi czekać na ciebie.
- Okej - weszłam za nimi do sypialni. - No to otwierajcie.
- Które drzwi?
- Kastiel po lewej, Lysander środek - otworzyli wyznaczone drzwi i dokładnie się przyjrzeli. Lysander odwrócił się i uśmiechnął, a Kastiel stał przed szafą osłupiały. Zaśmiałam się z Lysandrem. - Zapomniałeś języka w gębie? - zapytałam roześmiana.
- Jak ty żeś to zrobiła?!
- Po ludzku. Podoba wam się?
- Jasne - powiedzieli z uśmiechem, Kastiel trochę sztucznym. Był już późny wieczór.
- Zrobię kolację - powiedziałam.
- Ty robiłaś ciasto. Ja zrobię kolację - wtrącił Lys. - a ty mi pomożesz - zwrócił się do przyjaciela, a ten zrobił naburmuszoną minę.
- To ja idę się wykąpać - wyszli z sypialni, a ja wzięłam potrzebne rzeczy i poszłam do łazienki. Wzięłam gorący prysznic i ubrałam piżamę. Wysuszyłam włosy, zaplotłam je w dwa warkocze i umyłam zęby. Gotowa do snu wyszłam z łazienki. Akurat Lysander chciał zapukać do drzwi i zawołać mnie na kolację. Poszłam razem z nim do kuchni. Kastiel już jadł kanapki. Usiadłam przy stole i też zaczęłam jeść. Po kolacji poszliśmy do sypialni, a Kastiel zaczął przygotowywać się do kąpieli. Wszedł do łazienki, a ja zostałam sama z Lysem.
- O której jutro wstajesz? - zapytałam.
- Około wół do dziewiątej, a dlaczego pytasz?
- Mógłbyś mnie też obudzić? Za dwadzieścia dziesiąta przyjedzie po mnie taksówka.
- Gdzie jedziesz?
- Do miasta. To obudzisz mnie?
- Oczywiście - uśmiechnął się, a do pokoju wrócił Kastiel w samych bokserkach... Które ja układałam... Zażenowana spuściłam głowę.
- Coś nie tak młoda? - zaśmiał się.
- Kastiel, przestań - powiedział Lys i wziął swoją piżamę.
- Co? Ja w tym śpię - powiedział, a ja położyłam się na łóżku i zaczęłam patrzeć w sufit.
- Nie martw się Lys. Nie będę zwracać na niego uwagi - powiedziałam do chłopaka.
- Okej - powiedział i poszedł do łazienki.
- Nigdy nie widziałaś chłopaka bez koszulki?
- Jasne, że widziałam, ale ty jesteś prawie nagi.
- I co z tego? Ty też nie jesteś jakoś wielce zakryta.
- Ale i tak bardziej od ciebie - powiedziałam i zamknęłam oczy.
- Idziesz spać?
- Tak. Dobranoc - przykryłam się kołdrą i obróciłam tyłem do chłopaka. Po chwili odpłynęłam do krainy snów.
****************************************
Dzisiaj rozdział znacznie dłuższy niż poprzednie ;) Mam nadzieję, że się podobał. Zapraszam do komentowania!
Super rozdział <3 czekam na następny no i oczywiście życzę ci żebyś szybko wyzdrowiała
OdpowiedzUsuńŚwietny jest :) Dobra robota, czekam na więcej :D
OdpowiedzUsuńWeny życzę i zdrowia :*