Rano obudziła mnie Jessie. Wcześnie rano. Dopiero zaczynało
wschodzić słońce. Przyjrzałam się uważnie mojej kotce. Coś się w niej zmieniło…
Ma otwarte oczka! Piękne złociste oczka i pod tym światłem ma brązową szyjkę.
-Hej mała! Jesteś głodna? –Zdjęłam ją z klatki piersiowej i
poszłam po mleko. Wzięłam ze sobą miseczkę. Może będzie już sama pić? Szłam już
na górę, ale zatrzymała mnie ciocia.
-Cześć ciociu… Jak było w pracy…? –Próbowałam uniknąć jej
wzroku.
-Czemu jak przyszłam w nocy z pracy w twoim pokoju był kot?
–Jej głos był spokojny, opanowany. Nie jest zła?
-Przygarnęłam ją… Siedziała w krzakach… Nie przeżyła by tam
sama za długo…
-Masz dobre serce, ale następnym razem powiadom mnie o czymś
takim, jeśli nie chcesz żeby dostała zawału. –Zaśmiała się.
-Czyli nie jesteś zła?
-Nie. Wręcz przeciwnie. Mnie ciągle nie ma, więc będziesz
miała towarzystwo. A co do towarzystwa…
-Tak?
-Dzisiaj po południu przyjeżdża twój kuzyn Charlie.
-Okej…
-Coś nie tak?
-Nie, ale lepiej posprzątam w jego pokoju…
-Czemu tam byłaś?
-Potrzebowałam męskich ubrań…
-Jakiś chłopak u ciebie nocował? –Powiedziała z ledwo
widocznym uśmiechem.
-Tak…
-Czemu nie powiedziałaś mi, że masz chłopaka?
-Bo dopiero od niedawna jesteśmy razem… -Lekko się
uśmiechnęłam i pokazałam jej bransoletkę.
-No już dobrze. Idź z tym mlekiem, bo zaraz będzie zimne.
–Posłałam jej lekki uśmiech i poszłam do siebie. Jessie już czekała przy
drzwiach. Odłożyłam miskę i ukucnęłam obok niej.
-No mała. Pij. –Powiedziałam. Chyba mnie zrozumiała, bo podeszła
do miski i zaczęła pić mleko. Potem się oblizywała. Lekko się zaśmiałam i
wzięłam ją na łóżko. Spojrzałam na zegarek. Piąta rano… Postanowiłam wziąć się
za sprzątanie pokoju Charliego. Trochę mu poprzewracałam w szafie… Na wszelki
wypadek poskładałam na nowo wszystkie rzeczy, pościerałam kurze i umyłam okna.
Później poszłam na śniadanie. Ciocia już pojechała do pracy. Po śniadaniu
poszłam się ubrać i spakować. Byłam gotowa o siódmej. Bawiłam się z Jesską do
wpół, kiedy zadzwonił dzwonek. Otworzyłam drzwi, a za nimi stał Lysander.
-Witaj Kate. –Powiedział z uśmiechem. –Przyszedłem po ciebie
do szkoły i chciałem zobaczyć co u Jesabell.
-Wejdź. Zaszła w niej mała, lecz istotna zmiana.
–Powiedziałam z szerokim uśmiechem. Posłał mi pytające spojrzenie. Pociągnęłam
go do swojego pokoju. Jessie akurat spała na moim łóżku.
-Kici, kici! Jessie! –Szybko podniosła główkę i otworzyła
oczy.
-Żółte oczy?
-Aha. I przyjrzyj się szyi. Ma tam brązowe futerko. –Kicia
zeskoczyła uważnie z łóżka i podeszła do nas. Kucnęłam i zaczęłam ją głaskać.
-Widać, że dobrze się nią zajmujesz. Od razu cię polubiła.
-Mam rękę do kotów. –Powiedziałam z uśmiechem i usiadłam na
łóżku. Lys usiadł obok mnie, a ja oparłam głowę na jego ramieniu. –Chciałam ci
coś ważnego powiedzieć, ale teraz nie pamiętam co to było… Może w szkole mi się
przypomni. A co do szkoły… Musimy już wychodzić. Delikatnie musnął moje usta i
pomógł mi wstać. Poszliśmy przez park. Do klasy weszliśmy równo z dzwonkiem.
Pierwsza była matematyka. Cała lekcję byłam zamyślona. Co ja chciałam
powiedzieć Lysowi?
-Panienko Rocket! –Wrzasnął nauczyciel. Byłam w innym
świecie.
-Słucham?
-Proszę odpowiedzieć na pytanie.
-Może pan powtórzyć? Byłam bardzo zamyślona…
-Proszę podać pięć cyfr po przecinku w liczbie п
-3,14159 -Powiedziałam bez namysłu.
-Jednak się na pani nie zawiodłem. -Odparł nauczyciel, po czym wrócił do prowadzenia lekcji. Cały dzień męczyło mnie pytanie „Co chciałam powiedzieć Lysowi?". Po lekcjach zaproponował, że odprowadzi mnie do domu.
-3,14159 -Powiedziałam bez namysłu.
-Jednak się na pani nie zawiodłem. -Odparł nauczyciel, po czym wrócił do prowadzenia lekcji. Cały dzień męczyło mnie pytanie „Co chciałam powiedzieć Lysowi?". Po lekcjach zaproponował, że odprowadzi mnie do domu.
-Podobno niedługo mamy mieć nową koleżankę w klasie.
–Powiedział z uśmiechem.
-Ciekawe… Roza pewnie jako pierwsza do niej zagada.
–Zaśmialiśmy się. Byliśmy już koło mojego domu. –Zostaniesz na obiedzie?
-Chętnie. –Postanowiłam zrobić spaghetti. Wstawiłam makaron
i wzięłam się za sos. Już po chwili w powietrzu unosił się smakowity zapach.
Lysander podszedł z tyłu i się przytulił. Obrócił moją głowę w swoją stronę i
pocałował mnie.
-No, no, gołąbeczki. Hej Kate. –Powiedział znajomy głos.
Odwróciłam się zdziwiona w jego stronę.
-Charlie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz