Po jakichś dziesięciu minutach
przyjechał Leo razem z Rozalią, a my nadal byliśmy przytuleni.
Dziwnie się na nas spojrzeli.
- Kate było zimno... - szybko
wytłumaczył zarumieniony Lysander. Pomógł mi wstać i wejść do
samochodu. Dojechaliśmy do domu Lysandra i Leo. Było już ciemno,
więc Lysander zaproponował, że odprowadzi mnie do domu. Przed
wyjściem Rozalia powiedziała do mnie szeptem, że porozmawiamy
jutro w szkole... Co ja mam jej powiedzieć? Lysander odprowadził
mnie pod sam dom. Była dopiero 22 i cioci jeszcze nie było.
Zaprosiłam go do środka i poszliśmy do salonu.
- Chciałabym dowiedzieć się o tobie
czegoś więcej...
- Co chcesz wiedzieć?
- Najlepiej wszystko - powiedziałam z
lekkim uśmiechem, na co on się zaśmiał. Opowiedział mi, że
urodził się 22 listopada, że bardzo lubi zieleń i czerń, co w
sumie można rozpoznać po jego stroju... Jego rodzice to Maria i
Gregory. Okazało się, że ma mały zespół z Kasem. Jest
wokalistą... Mam nadzieję że kiedyś usłyszę jak śpiewa...
- Grasz na czymś? - zapytałam po jego
opowieści.
- Trochę na fortepianie, ale nadal się
uczę... Teraz ty opowiedz coś o sobie.
- Nie ma tego za dużo... - zaczęłam
opowiadać, że urodziłam się 19 listopada, ale poszłam do szkoły
rok wcześniej, więc zawsze byłam rok młodsza od wszystkich.
Powiedziałam, że bardzo lubię kolor fioletowy i czarny i że moi
rodzice to Christina i Anthony...
- Już coraz więcej o sobie wiemy
- powiedział z uśmiechem. Tak się zagadaliśmy, że nawet nie
zauważyłam, że dochodzi już północ. Lysander musiał już
wracać do domu...
- To do zobaczenia. Dziękuję za
gościnę - powiedział z uśmiechem przy drzwiach.
- Nie ma za co. Moje drzwi są zawsze
otwarte - otworzyłam mu drzwi wejściowe, a on na pożegnanie
ucałował moją dłoń i odszedł w swoją stronę.
- Do zobaczenia... - powiedziałam pod
nosem rumieniąc się. On nie przestanie mnie zaskakiwać
uprzejmością. Stałam tak jeszcze wgapiając się w horyzont. Z
zamyślenia wybudziła mnie ciocia, która akurat wracała z pracy...
- Czemu tak stoisz na zimnie? - zapytała
z uśmiechem.
- Nic, nic... Zamyśliłam się
trochę...
- No to wchodź do domu! Zaraz się
przeziębisz! - otworzyła drzwi i razem weszłyśmy do środka.
Zrobiłam nam kolację. Byłam tak skupiona na dzisiejszym dniu, że
nie miałam ochoty na jedzenie. Odłożyłam talerz do zlewu i
poszłam się wykąpać. Później jeszcze długo leżałam i nie
mogłam zasnąć. Moje myśli biegły w jednym kierunku... Lysander.
Zasnęłam dopiero koło czwartej nad ranem. Następnego dnia nie
czułam się zbyt dobrze. Bolał mnie brzuch i miałam gorączkę.
Ciocia miała dzisiaj wolne, więc nie musiałam siedzieć sama w
domu. Na śniadanie wstałam dopiero koło południa. Nie miałam na
nic ochoty, więc zjadłam kawałek bułki i poszłam dalej spać.
PERSPEKTYWA LYSANDRA
Kate nie było dzisiaj w szkole.
Martwię się o nią. Po szkole pójdę zanieść jej lekcje. Zajęcia
minęły mi szybko. Po ostatniej lekcji od razu ruszyłem w stronę
jej domu, ale zatrzymała mnie Rozalia.
- Wiesz może czemu Kate dzisiaj nie ma?
- Właśnie idę to sprawdzić...
- Idziesz do niej? - zapytała z
uśmiechem.
- N-no tak... Czy to źle?
- Jasne, że nie! Później opowiesz mi
co u niej! Ja lecę do Leo! Pa Lys! - szybko poszła w stronę sklepu
mojego brata. W jaki sposób dziewczęta potrafią tak
szybko chodzić w takich wysokich butach? Ruszyłem dalej. Po
dziesięciu minutach byłem już pod jej domem. Zadzwoniłem do
drzwi, które otworzyła mi ciocia Kate.
- Dzień dobry proszę pani... Ja
przyszedłem do Kate...
- Dzień dobry. Jest u siebie, na górze,
pierwsze drzwi po prawej.
- Dziękuję - powiedziałem i
uśmiechnąłem się serdecznie. Ruszyłem na górę.
PERSPEKTYWA KATE
Poczułam, że ktoś siada na moim
łóżku. Nie wiedziałam czy to ciocia, ale nie wydaję mi się... Lekko
otworzyłam oczy i zobaczyłam Lysandra...
- Przepraszam... Nie chciałem cię
obudzić...
- Nic się nie stało... - powiedziałam
zaspana i ziewnęłam. - Co cię do mnie sprowadza?
- Przyniosłem ci lekcje i chciałem
sprawdzić dlaczego cię nie było.
- Dziękuję za troskę - uśmiechnęłam
się do niego. - To tylko gorączka i trochę boli mnie brzuch...
- Mam nadzieję że szybko
wyzdrowiejesz.
- Ja też - rozmawialiśmy jeszcze
trochę, a ja robiłam się coraz bardziej senna. Oparłam się o
ramię białowłosego, po czym chyba zasnęłam. Kiedy się
obudziłam, leżałam przykryta w łóżku. Czy to był tylko sen?
Rozejrzałam się po pokoju. Na moim biurku leżały zeszyty. Czyli
jednak to nie był sen. Podeszłam do zeszytów. Leżała na nich
mała kartka, chyba była od Lysandra... Ma piękne pismo...
Kate,
dziękuję ci za
wspólnie spędzony czas.
Gdy zasnęłaś na moim
ramieniu,
położyłem cię i
zostawiłem lekcje.
Mam nadzieję, że
dobrze spałaś.
Przyjdę jutro rano.
Lysander
Włożyłam kartkę do szuflady, żeby
się nie zgubiła. Pewnie będzie jutro potrzebował tych zeszytów...
Od razu wzięłam się za przepisywanie, ale myślami nadał byłam
przy Lysandrze... Przyjdzie rano... Muszę wcześnie wstać, to może
uda mi się z nim spotkać... Od razu po skończeniu poszłam się
wykąpać i spać. Zasnęłam od razu. Obudziłam się o siódmej.
Nadal nie czułam się zbyt dobrze. Zadzwonił dzwonek do drzwi.
Zeszłam na dół w szlafroku. Ciocia już otworzyła mojemu
gościowi. Zdziwiła się, że nie śpię...
- A ty nie w łóżku?
- Nie, właśnie się przebudziłam...
- odpowiedziałam, a następnie zwróciłam wzrok na Lysandra. - Zaraz
przyniosę zeszyty - uśmiechnęłam się do niego. - Chodź ze mną
- poszliśmy razem na górę. Oddałam mu zeszyty i podziękowałam.
- Jak się czujesz? - spytał nagle.
- W miarę dobrze...
- Przyjdę później - uśmiechnął się
i wyszedł. Odprowadziłam go do drzwi.
- To do później. - uśmiechnęłam się.
Odwzajemnił gest i poszedł w stronę szkoły. Dzień spędziłam na
spaniu i czytaniu. Nie miałam ochoty nic jeść... Po południu, tak
jak obiecał, przyszedł Lysander. Porozmawialiśmy trochę, pomógł
mi przy przepisywaniu i wytłumaczył tematy, których nie
rozumiałam. Był do wieczora. Dzięki niemu poczułam się znacznie
lepiej. Poprawił mi humor. Obiecał że jutro też przyjdzie,
chociaż to sobota. Cały czas był bardzo troskliwy. Miło spędziłam
z nim weekend. W niedzielę już dobrze się czułam i postanowiłam
pójść następnego dnia do szkoły. Tam czekała mnie niespodzianka, a był nią bliski zawał serca... Jak weszłam do szkoły
naskoczyła na mnie Roza.
- No nareszcie! Stęskniłam się!
- Roza! Nie strasz mnie! O mało zawału
nie dostałam!
- Przepraszam, że cię nie
odwiedziłam... Ale i tak miałaś świetne towarzystwo - powiedziała
z uśmiechem.
- S-skąd wiesz?
- Lysander mnie poinformował
- powiedziała z wymownym uśmiechem.
- Mogłam się tego spodziewać...
- Pierwszy raz słyszałam, żeby tyle o
kimś mówił!
- Naprawdę? - poczułam, że się
rumienię.
- No raczej! - po jej słowach zadzwonił
dzwonek na lekcje. - Chodźmy, bo się spóźnimy! - pociągnęła mnie
w stronę klasy. Lysander siedział w ostatniej ławce sam.
Przeprosiłam Rozę i podeszłam do niego.
- Hej, nie siedzisz z Kasem?
- Nie, dzisiaj zrobił sobie wolne...
Nie chciałabyś usiąść ze mną?
- Bardzo chętnie, ale miałam siedzieć
z Rozą...
- Ja się nie obrażę! - wyrosła za mną
jak spod ziemi.
- To jak? - spytał Lys.
- Chętnie - powiedziałam z uśmiechem
i usiadłam obok niego. Siedzieliśmy razem na każdej lekcji, a na
koniec dnia Lys zaproponował, że odprowadzi mnie do domu. Droga
minęła bardzo szybko. Zaprosiłam Lysa do środka. Rozmawialiśmy
do wieczora. Niedługo ciocia miała wrócić z pracy.
- Kate... - zaczął niepewnie.
- Tak?
- Czy... Hmm... Już nieważne...
- powiedział zrezygnowany.
- Widzę, że dla ciebie to jest
ważne... Proszę, dokończ.
- No więc... Czy... nie zechciałabyś... spotkać się ze mną w tę sobotę...? - powiedział nieśmiało. Czy
on właśnie zaprosił mnie na randkę? Zaskoczył mnie...
- J-ja...
- Przepraszam... Zapomnij o tym...
- zaczął zbierać się do wyjścia. Szybko go zatrzymałam.
- Zaczekaj! Bardzo chętnie z tobą
wyjdę... - uśmiechnęłam się do niego. Poczułam rumieńce na
policzkach... - Po prostu... Zaskoczyłeś mnie... - od razu wrócił
mu uśmiech. Mocno mnie przytulił, a ja odwzajemniłam ten gest.
- Przyjdę jutro po ciebie do szkoły, a
teraz przepraszam, ale niestety muszę już iść - odprowadziłam go
do drzwi. Gdy zniknął z horyzontu pobiegłam do pokoju i zaczęłam
krzyczeć w poduszkę ze szczęścia. Idę na randkę z Lysandrem!
Ohohoh, Lysiu zakochany? :D zapowiada się nieźle ^^. Rozdział świetny, jak zawsze :D
OdpowiedzUsuńZdrówka, cierpliwości, wyobraźni i kakałka, bye!
~Aniołek, po prostu ja!