piątek, 15 kwietnia 2016

Rozdział IV - Choroba

Po jakichś dziesięciu minutach przyjechał Leo razem z Rozalią, a my nadal byliśmy przytuleni. Dziwnie się na nas spojrzeli.
- Kate było zimno... - szybko wytłumaczył zarumieniony Lysander. Pomógł mi wstać i wejść do samochodu. Dojechaliśmy do domu Lysandra i Leo. Było już ciemno, więc Lysander zaproponował, że odprowadzi mnie do domu. Przed wyjściem Rozalia powiedziała do mnie szeptem, że porozmawiamy jutro w szkole... Co ja mam jej powiedzieć? Lysander odprowadził mnie pod sam dom. Była dopiero 22 i cioci jeszcze nie było. Zaprosiłam go do środka i poszliśmy do salonu.
- Chciałabym dowiedzieć się o tobie czegoś więcej...
- Co chcesz wiedzieć?
- Najlepiej wszystko - powiedziałam z lekkim uśmiechem, na co on się zaśmiał. Opowiedział mi, że urodził się 22 listopada, że bardzo lubi zieleń i czerń, co w sumie można rozpoznać po jego stroju... Jego rodzice to Maria i Gregory. Okazało się, że ma mały zespół z Kasem. Jest wokalistą... Mam nadzieję że kiedyś usłyszę jak śpiewa...
- Grasz na czymś? - zapytałam po jego opowieści.
- Trochę na fortepianie, ale nadal się uczę... Teraz ty opowiedz coś o sobie.
- Nie ma tego za dużo... - zaczęłam opowiadać, że urodziłam się 19 listopada, ale poszłam do szkoły rok wcześniej, więc zawsze byłam rok młodsza od wszystkich. Powiedziałam, że bardzo lubię kolor fioletowy i czarny i że moi rodzice to Christina i Anthony...
- Już coraz więcej o sobie wiemy - powiedział z uśmiechem. Tak się zagadaliśmy, że nawet nie zauważyłam, że dochodzi już północ. Lysander musiał już wracać do domu...
- To do zobaczenia. Dziękuję za gościnę - powiedział z uśmiechem przy drzwiach.
- Nie ma za co. Moje drzwi są zawsze otwarte - otworzyłam mu drzwi wejściowe, a on na pożegnanie ucałował moją dłoń i odszedł w swoją stronę.
- Do zobaczenia... - powiedziałam pod nosem rumieniąc się. On nie przestanie mnie zaskakiwać uprzejmością. Stałam tak jeszcze wgapiając się w horyzont. Z zamyślenia wybudziła mnie ciocia, która akurat wracała z pracy...
- Czemu tak stoisz na zimnie? - zapytała z uśmiechem.
- Nic, nic... Zamyśliłam się trochę...
- No to wchodź do domu! Zaraz się przeziębisz! - otworzyła drzwi i razem weszłyśmy do środka. Zrobiłam nam kolację. Byłam tak skupiona na dzisiejszym dniu, że nie miałam ochoty na jedzenie. Odłożyłam talerz do zlewu i poszłam się wykąpać. Później jeszcze długo leżałam i nie mogłam zasnąć. Moje myśli biegły w jednym kierunku... Lysander. Zasnęłam dopiero koło czwartej nad ranem. Następnego dnia nie czułam się zbyt dobrze. Bolał mnie brzuch i miałam gorączkę. Ciocia miała dzisiaj wolne, więc nie musiałam siedzieć sama w domu. Na śniadanie wstałam dopiero koło południa. Nie miałam na nic ochoty, więc zjadłam kawałek bułki i poszłam dalej spać.
PERSPEKTYWA LYSANDRA
Kate nie było dzisiaj w szkole. Martwię się o nią. Po szkole pójdę zanieść jej lekcje. Zajęcia minęły mi szybko. Po ostatniej lekcji od razu ruszyłem w stronę jej domu, ale zatrzymała mnie Rozalia.
- Wiesz może czemu Kate dzisiaj nie ma?
- Właśnie idę to sprawdzić...
- Idziesz do niej? - zapytała z uśmiechem.
- N-no tak... Czy to źle?
- Jasne, że nie! Później opowiesz mi co u niej! Ja lecę do Leo! Pa Lys! - szybko poszła w stronę sklepu mojego brata. W jaki sposób dziewczęta potrafią tak szybko chodzić w takich wysokich butach? Ruszyłem dalej. Po dziesięciu minutach byłem już pod jej domem. Zadzwoniłem do drzwi, które otworzyła mi ciocia Kate.
- Dzień dobry proszę pani... Ja przyszedłem do Kate...
- Dzień dobry. Jest u siebie, na górze, pierwsze drzwi po prawej.
- Dziękuję - powiedziałem i uśmiechnąłem się serdecznie. Ruszyłem na górę.
PERSPEKTYWA KATE
Poczułam, że ktoś siada na moim łóżku. Nie wiedziałam czy to ciocia, ale nie wydaję mi się... Lekko otworzyłam oczy i zobaczyłam Lysandra...
- Przepraszam... Nie chciałem cię obudzić...
- Nic się nie stało... - powiedziałam zaspana i ziewnęłam. - Co cię do mnie sprowadza?
- Przyniosłem ci lekcje i chciałem sprawdzić dlaczego cię nie było.
- Dziękuję za troskę - uśmiechnęłam się do niego. - To tylko gorączka i trochę boli mnie brzuch...
- Mam nadzieję że szybko wyzdrowiejesz.
- Ja też - rozmawialiśmy jeszcze trochę, a ja robiłam się coraz bardziej senna. Oparłam się o ramię białowłosego, po czym chyba zasnęłam. Kiedy się obudziłam, leżałam przykryta w łóżku. Czy to był tylko sen? Rozejrzałam się po pokoju. Na moim biurku leżały zeszyty. Czyli jednak to nie był sen. Podeszłam do zeszytów. Leżała na nich mała kartka, chyba była od Lysandra... Ma piękne pismo...
Kate,
dziękuję ci za wspólnie spędzony czas.
Gdy zasnęłaś na moim ramieniu,
położyłem cię i zostawiłem lekcje.
Mam nadzieję, że dobrze spałaś.
Przyjdę jutro rano.
Lysander
Włożyłam kartkę do szuflady, żeby się nie zgubiła. Pewnie będzie jutro potrzebował tych zeszytów... Od razu wzięłam się za przepisywanie, ale myślami nadał byłam przy Lysandrze... Przyjdzie rano... Muszę wcześnie wstać, to może uda mi się z nim spotkać... Od razu po skończeniu poszłam się wykąpać i spać. Zasnęłam od razu. Obudziłam się o siódmej. Nadal nie czułam się zbyt dobrze. Zadzwonił dzwonek do drzwi. Zeszłam na dół w szlafroku. Ciocia już otworzyła mojemu gościowi. Zdziwiła się, że nie śpię...
- A ty nie w łóżku?
- Nie, właśnie się przebudziłam... - odpowiedziałam, a następnie zwróciłam wzrok na Lysandra. - Zaraz przyniosę zeszyty - uśmiechnęłam się do niego. - Chodź ze mną - poszliśmy razem na górę. Oddałam mu zeszyty i podziękowałam.
- Jak się czujesz? - spytał nagle.
- W miarę dobrze...
- Przyjdę później - uśmiechnął się i wyszedł. Odprowadziłam go do drzwi.
- To do później. - uśmiechnęłam się. Odwzajemnił gest i poszedł w stronę szkoły. Dzień spędziłam na spaniu i czytaniu. Nie miałam ochoty nic jeść... Po południu, tak jak obiecał, przyszedł Lysander. Porozmawialiśmy trochę, pomógł mi przy przepisywaniu i wytłumaczył tematy, których nie rozumiałam. Był do wieczora. Dzięki niemu poczułam się znacznie lepiej. Poprawił mi humor. Obiecał że jutro też przyjdzie, chociaż to sobota. Cały czas był bardzo troskliwy. Miło spędziłam z nim weekend. W niedzielę już dobrze się czułam i postanowiłam pójść następnego dnia do szkoły. Tam czekała mnie niespodzianka, a był nią bliski zawał serca... Jak weszłam do szkoły naskoczyła na mnie Roza.
- No nareszcie! Stęskniłam się!
- Roza! Nie strasz mnie! O mało zawału nie dostałam!
- Przepraszam, że cię nie odwiedziłam... Ale i tak miałaś świetne towarzystwo - powiedziała z uśmiechem.
- S-skąd wiesz?
- Lysander mnie poinformował - powiedziała z wymownym uśmiechem.
- Mogłam się tego spodziewać...
- Pierwszy raz słyszałam, żeby tyle o kimś mówił!
- Naprawdę? - poczułam, że się rumienię.
- No raczej! - po jej słowach zadzwonił dzwonek na lekcje. - Chodźmy, bo się spóźnimy! - pociągnęła mnie w stronę klasy. Lysander siedział w ostatniej ławce sam. Przeprosiłam Rozę i podeszłam do niego.
- Hej, nie siedzisz z Kasem?
- Nie, dzisiaj zrobił sobie wolne... Nie chciałabyś usiąść ze mną?
- Bardzo chętnie, ale miałam siedzieć z Rozą...
- Ja się nie obrażę! - wyrosła za mną jak spod ziemi.
- To jak? - spytał Lys.
- Chętnie - powiedziałam z uśmiechem i usiadłam obok niego. Siedzieliśmy razem na każdej lekcji, a na koniec dnia Lys zaproponował, że odprowadzi mnie do domu. Droga minęła bardzo szybko. Zaprosiłam Lysa do środka. Rozmawialiśmy do wieczora. Niedługo ciocia miała wrócić z pracy.
- Kate... - zaczął niepewnie.
- Tak?
- Czy... Hmm... Już nieważne... - powiedział zrezygnowany.
- Widzę, że dla ciebie to jest ważne... Proszę, dokończ.
- No więc... Czy... nie zechciałabyś... spotkać się ze mną w tę sobotę...? - powiedział nieśmiało. Czy on właśnie zaprosił mnie na randkę? Zaskoczył mnie...
- J-ja...
- Przepraszam... Zapomnij o tym... - zaczął zbierać się do wyjścia. Szybko go zatrzymałam.
- Zaczekaj! Bardzo chętnie z tobą wyjdę... - uśmiechnęłam się do niego. Poczułam rumieńce na policzkach... - Po prostu... Zaskoczyłeś mnie... - od razu wrócił mu uśmiech. Mocno mnie przytulił, a ja odwzajemniłam ten gest.
- Przyjdę jutro po ciebie do szkoły, a teraz przepraszam, ale niestety muszę już iść - odprowadziłam go do drzwi. Gdy zniknął z horyzontu pobiegłam do pokoju i zaczęłam krzyczeć w poduszkę ze szczęścia. Idę na randkę z Lysandrem!

1 komentarz:

  1. Ohohoh, Lysiu zakochany? :D zapowiada się nieźle ^^. Rozdział świetny, jak zawsze :D
    Zdrówka, cierpliwości, wyobraźni i kakałka, bye!
    ~Aniołek, po prostu ja!

    OdpowiedzUsuń