Nie mogę w to uwierzyć. Jestem z
Lysandrem! Może znamy się dopiero dwa tygodnie, ale ja naprawdę
coś do niego czuję... Coś, czego jeszcze nigdy nie czułam.
- Odprowadzę cię do domu - powiedział
wesoły. Ciocia zostaje dzisiaj u znajomej po pracy, więc mam wolny
dom. Szliśmy bardzo powoli. Doszliśmy do mnie w pół godziny.
- Obejrzymy jakiś film?
- Chętnie - Lysander usiadł na
sofie, a ja zaczęłam szukać czegoś ciekawego. Zaczęłam się
denerwować, bo nie mogłam nic znaleźć… Lysander podszedł do
mnie i wziął pierwszy lepszy film. - Chyba nie ma różnicy co
obejrzymy… - włożyłam płytę do odtwarzacza i usiadłam obok
Lysa. Wziął jakieś romansidło. „Trzy metry nad niebem”,
jeden z moich ulubionych filmów. Uśmiechnęłam się pod nosem. Lys
objął mnie ramieniem, a ja się w niego wtuliłam. Film skończył
się po północy. Nie chciałam się jeszcze żegnać…
- Zostajesz? - co ja gadam?! Ciocia jak
się dowie to mnie zabije! Zdziwiłam go tym pytaniem…
-Przepraszam… - spuściłam wzrok, ale on delikatnie uniósł mój
podbródek i lekko pocałował.
- Chętnie bym został, ale nie mam
ubrań na zmianę…
-To da się załatwić - uśmiechnęłam
się do niego i pobiegłam na górę. W pokoju mojego kuzyna na pewno
coś jest… I chyba się nie obrazi jeśli coś pożyczę…
Przyjeżdża tu zawsze jak nie ma forsy. Wyjęłam z jego szafy
zielony t-shirt i czarne, krótkie spodnie.
Mam nadzieję, że dobry rozmiar… Zeszłam na dół i podałam
chłopakowi ubrania. - dobry rozmiar?
- Chyba tak… Skąd masz męskie
ubrania w domu?
- To kuzyna, ale rzadko tu
przyjeżdża…
- Dziękuję… Gdzie jest toaleta?
- Zaprowadzę cię - poszliśmy na
górę. Zaprowadziłam go do gościnnej toalety, ja mam własną.
Poszłam do siebie i usiadłam do mojej książki. Nawet nie
zauważyłam kiedy Lysander wszedł do mojego pokoju. Dotknął
mojego ramienia, a ja podskoczyłam ze strachu.
- Co czytasz? - zapytał mi się.
- „Szeptem” - na chwilę oderwałam
się od książki.
- Lubisz czytać?
- No... Tak... A ty?
- Od czasu do czasu - chłopak, który
lubi czytać? Czy to sen? Uśmiechnęłam się do niego.
- Idę się wykąpać. Zaraz wracam - pobiegłam do łazienki i wzięłam szybki prysznic. Wyszłam z
kabiny i… Zapomniałam wziąć piżamy z pokoju… Lysander chyba
nadal tam jest… Teraz to nieważne… Szczelnie owinęłam się
szlafrokiem i wyszłam z łazienki.
- Przepraszam, że tak wychodzę, ale
zapomniałam piżamy… - obydwoje się zaczerwieniliśmy. Na
szczęście Lysander mi się nie przyglądał. Wzięłam piżamę z
szafy i poszłam z powrotem do łazienki. Przebrałam się jak
najszybciej i wróciłam do chłopaka. Siedział na łóżku i
przeglądał moją książkę. Chyba go zainteresowała… Usiadłam
obok niego i oparłam się o jego ramię. Nie przerwał czytania.
Siedzieliśmy tak chyba z godzinę. W końcu zamknął książkę i
przytulił mnie. Ziewnęłam. Było już późno i zrobiłam się
śpiąca. Lysander mnie położył i poszedł zgasić światło, po
czym wrócił do łóżka, przytulił się do mnie i przykrył
kołdrą. Po chwili odpłynęłam w spokojnym śnie. Następnego dnia
obudziłam się sama. Z dołu poczułam zapach smażonych jajek i
zielonej herbaty. Owinęłam się szlafrokiem i zaspana zeszłam na
dół. W kuchni był Lysander. Uśmiechnęłam się i podeszłam do
niego.
- Pomóc ci w czymś?
- Lepiej nie, jeszcze powtórzy się
ostatnia sytuacja - zaśmiał się pod nosem.
- To nie była moja wina! Przez ciebie
nie mogłam się skupić! - powiedziałam ze śmiechem.
- Już kończę - rozłożyłam
talerze i sztućce i usiadłam przy stole. Lysander robi dobrą
jajecznicę. Zjadłam szybko i wypiłam herbatę.
- Pozmywam.
- Najpierw idź się ubrać - posłusznie
poszłam na górę, ubrałam łososiową sukienkę i bransoletkę od
Lysandra. Uczesałam się i zrobiłam delikatny makijaż. Jak zeszłam
naczynia były umyte. Lysander siedział w salonie z moją książką.
Dosiadłam się obok niego.
- Podoba ci się?
- Jest bardzo ciekawa - uśmiechnął
się do mnie.
- Przejdziemy się gdzieś?
- Co tylko zechcesz - poszliśmy do
parku. Gdy zobaczyłam fontannę powróciły miłe wspomnienia.
Spojrzałam na bransoletkę i uśmiechnęłam się pod nosem.
Usiedliśmy na ławce obok. Lys objął mnie ramieniem. Czas się
zatrzymał. Potrzebowałam tylko jego. Pochodziliśmy po mieście.
Wróciliśmy wieczorem. Lys musiał już się zbierać. Pocałował
mnie na pożegnanie i poszedł do domu. Te dwa dni były
najcudowniejsze w moim życiu.
No i lodzio-miodzio :v :D Dziś krótki komentarz, gdyż, iż, ponieważ, że, bo brak wenci :/
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! ~Aniołek
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuń