środa, 20 kwietnia 2016

Rozdział VI - Chłopak Idealny

Nie mogę w to uwierzyć. Jestem z Lysandrem! Może znamy się dopiero dwa tygodnie, ale ja naprawdę coś do niego czuję... Coś, czego jeszcze nigdy nie czułam.
- Odprowadzę cię do domu - powiedział wesoły. Ciocia zostaje dzisiaj u znajomej po pracy, więc mam wolny dom. Szliśmy bardzo powoli. Doszliśmy do mnie w pół godziny.
- Obejrzymy jakiś film?
- Chętnie - Lysander usiadł na sofie, a ja zaczęłam szukać czegoś ciekawego. Zaczęłam się denerwować, bo nie mogłam nic znaleźć… Lysander podszedł do mnie i wziął pierwszy lepszy film. - Chyba nie ma różnicy co obejrzymy… - włożyłam płytę do odtwarzacza i usiadłam obok Lysa. Wziął jakieś romansidło. „Trzy metry nad niebem”, jeden z moich ulubionych filmów. Uśmiechnęłam się pod nosem. Lys objął mnie ramieniem, a ja się w niego wtuliłam. Film skończył się po północy. Nie chciałam się jeszcze żegnać…
- Zostajesz? - co ja gadam?! Ciocia jak się dowie to mnie zabije! Zdziwiłam go tym pytaniem… -Przepraszam… - spuściłam wzrok, ale on delikatnie uniósł mój podbródek i lekko pocałował.
- Chętnie bym został, ale nie mam ubrań na zmianę…
-To da się załatwić - uśmiechnęłam się do niego i pobiegłam na górę. W pokoju mojego kuzyna na pewno coś jest… I chyba się nie obrazi jeśli coś pożyczę… Przyjeżdża tu zawsze jak nie ma forsy. Wyjęłam z jego szafy zielony t-shirt i czarne, krótkie spodnie. Mam nadzieję, że dobry rozmiar… Zeszłam na dół i podałam chłopakowi ubrania. - dobry rozmiar?
- Chyba tak… Skąd masz męskie ubrania w domu?
- To kuzyna, ale rzadko tu przyjeżdża…
- Dziękuję… Gdzie jest toaleta?
- Zaprowadzę cię - poszliśmy na górę. Zaprowadziłam go do gościnnej toalety, ja mam własną. Poszłam do siebie i usiadłam do mojej książki. Nawet nie zauważyłam kiedy Lysander wszedł do mojego pokoju. Dotknął mojego ramienia, a ja podskoczyłam ze strachu.
- Co czytasz? - zapytał mi się.
- „Szeptem” - na chwilę oderwałam się od książki.
- Lubisz czytać?
- No... Tak... A ty?
- Od czasu do czasu - chłopak, który lubi czytać? Czy to sen? Uśmiechnęłam się do niego.
- Idę się wykąpać. Zaraz wracam - pobiegłam do łazienki i wzięłam szybki prysznic. Wyszłam z kabiny i… Zapomniałam wziąć piżamy z pokoju… Lysander chyba nadal tam jest… Teraz to nieważne… Szczelnie owinęłam się szlafrokiem i wyszłam z łazienki.
- Przepraszam, że tak wychodzę, ale zapomniałam piżamy… - obydwoje się zaczerwieniliśmy. Na szczęście Lysander mi się nie przyglądał. Wzięłam piżamę z szafy i poszłam z powrotem do łazienki. Przebrałam się jak najszybciej i wróciłam do chłopaka. Siedział na łóżku i przeglądał moją książkę. Chyba go zainteresowała… Usiadłam obok niego i oparłam się o jego ramię. Nie przerwał czytania. Siedzieliśmy tak chyba z godzinę. W końcu zamknął książkę i przytulił mnie. Ziewnęłam. Było już późno i zrobiłam się śpiąca. Lysander mnie położył i poszedł zgasić światło, po czym wrócił do łóżka, przytulił się do mnie i przykrył kołdrą. Po chwili odpłynęłam w spokojnym śnie. Następnego dnia obudziłam się sama. Z dołu poczułam zapach smażonych jajek i zielonej herbaty. Owinęłam się szlafrokiem i zaspana zeszłam na dół. W kuchni był Lysander. Uśmiechnęłam się i podeszłam do niego.
- Pomóc ci w czymś?
- Lepiej nie, jeszcze powtórzy się ostatnia sytuacja - zaśmiał się pod nosem.
- To nie była moja wina! Przez ciebie nie mogłam się skupić! - powiedziałam ze śmiechem.
- Już kończę - rozłożyłam talerze i sztućce i usiadłam przy stole. Lysander robi dobrą jajecznicę. Zjadłam szybko i wypiłam herbatę.
- Pozmywam.
- Najpierw idź się ubrać - posłusznie poszłam na górę, ubrałam łososiową sukienkę i bransoletkę od Lysandra. Uczesałam się i zrobiłam delikatny makijaż. Jak zeszłam naczynia były umyte. Lysander siedział w salonie z moją książką. Dosiadłam się obok niego.
- Podoba ci się?
- Jest bardzo ciekawa - uśmiechnął się do mnie.
- Przejdziemy się gdzieś?
- Co tylko zechcesz - poszliśmy do parku. Gdy zobaczyłam fontannę powróciły miłe wspomnienia. Spojrzałam na bransoletkę i uśmiechnęłam się pod nosem. Usiedliśmy na ławce obok. Lys objął mnie ramieniem. Czas się zatrzymał. Potrzebowałam tylko jego. Pochodziliśmy po mieście. Wróciliśmy wieczorem. Lys musiał już się zbierać. Pocałował mnie na pożegnanie i poszedł do domu. Te dwa dni były najcudowniejsze w moim życiu.

2 komentarze:

  1. No i lodzio-miodzio :v :D Dziś krótki komentarz, gdyż, iż, ponieważ, że, bo brak wenci :/
    Pozdrawiam! ~Aniołek

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń