piątek, 9 września 2016

Rozdział XXX

Dobiliśmy 5000 wyświetleń! Nadal nie mogę w to uwierzyć... Taki mały bonus - zakładka z bohaterami. Miłego czytania!

  Po wysiadce znów chwyciłam Lysa za rękę i pociągnęłam za sobą. Stanęliśmy przed domem jednorodzinnym. Wyjęłam klucze z torby i otworzyłam drzwi, po czym weszliśmy.
- Witaj w moim domu - powiedziałam z uśmiechem i zamknęłam drzwi.
- Domu? - zdziwił się.
- Mieszkałam tu, zanim się przeprowadziłam do cioci - uśmiechnęłam się i zaprowadziłam go do kuchni. - Głodny?
- Trochę...
- Zrobię obiad.
  Wyjęłam z zamrażarki mięso z indyka, z szafki ryż i inne składniki, które udało mi się tu znaleźć. Wzięłam się za przygotowanie pulpetów. Lysander uważnie mnie obserwował. Gdy skończyłam, nałożyłam późny obiad na talerze, po czym położyłam je na stole.
- Jak to możliwe, że zrobiłaś jedzenie, skoro nikogo tu nie było od miesięcy? - spytał.
- Wystarczy trochę wyobraźni i obeznania - uśmiechnęłam się serdecznie.
  Jadłam powoli. Nie byłam w pełni zadowolona z posiłku, który przygotowałam. Zabrakło mi w nim warzyw. No ale co zrobić? Lysandrowi najwyraźniej smakowało, bo jadł z szerokim uśmiechem.
- Pokażesz mi swój pokój? - spytał, kiedy zjadł.
- Będziemy w nim spać, ale najpierw chcę kogoś odwiedzić...
- Kogo? - zapytał.
- Opowiadałam ci o Susan?
- To twoja przyjaciółka?
- Yhm... Pójdziesz ze mną? Chciałabym cię jej przedstawić - powiedziałam i spojrzałam mu w oczy.
- Bardzo chętnie - uśmiechnął się.
  Po skończeniu posiłku wyszliśmy z domu. Prowadziłam nas do mieszkania Sus. Gdy stanęliśmy przed drzwiami, dostałam ataku paniki... Tak dawno jej nie widziałam, a nawet nie kontaktowałam się z nią. Lysander objął mnie ramieniem i zadzwonił do drzwi. Rozległo się głośne „ding-dong” i ktoś chwycił za klamkę. Przed nami stała Susan. Chyba się nas nie spodziewała, bo osłupiała.
- K-Kate - wydusiła z siebie.
- Cześć Sus!
- Wejdźcie! - powiedziała z iskierkami w oczach i przepuściła nas w drzwiach.
  Poszliśmy do salonu. Usiadłam na kanapie, Lys obok mnie, a Susan na fotelu. Po chwili dołączył do nas Alfa - pies pomsky (mieszanka rasy husky i szpica miniaturowego) mojej przyjaciółki. Podszedł do moich nóg, obwąchał je i położył się, a ja zaczęłam go głaskać.
- Przefarbowałaś włosy? Myślałam, że o mnie zapomniałaś! - zaczęła.
- Miałam dużo na głowie - spojrzałam w bok i zauważyłam walizki. - Nie wiedziałam, że wyjeżdżasz...
- Tak się składa, że się przeprowadzam - powiedziała z uśmiechem.
- Gdzie?
- To później. Najpierw chcę wiedzieć, kim jest ten chłopak obok ciebie? - spytała zaintrygowana.
- To jest Lysander... Mój chłopak - Lys chwycił mnie za rękę i uśmiechnął się do rudowłosej.
- Jej! Katie w końcu ma chłopaka! - krzyknęła, a ja zrobiłam się cała czerwona.
- Kate dużo mi o tobie opowiadała - powiedział spokojnym głosem Lysander.
- Teraz mów, gdzie się przeprowadzasz - powiedziałam i uniosłam brwi.
- Do ciebie! - pisnęła. - Twoja ciocia mi pozwoliła!
- A Alfa?
- Też jedzie.
  Teraz obydwie piszczałyśmy. Nie mogę uwierzyć!
- Kiedy?!
- Miałam jutro jechać autobusem.
- My wracamy około południa.
- To jedziemy razem - uśmiechnęła się. - Przyjdę po was dziesięć minut przed czasem.
- Okej... To do jutra - przytuliłam Sus i wyszliśmy.
- Co teraz robimy? - spytał białowłosy.
- Idziemy do sklepu po coś na śniadanie.
  Poszliśmy do pobliskiego spożywczaka. W trzy minuty zgarnęłam pół bochenka chleba, wędliny, pomidory, sałatę i mleko. Poszłam do kasy. Lys zapłacił i wyszliśmy ze sklepu. W domu poukładałam produkty na miejsce.
- Pokażę ci, gdzie jest mój pokój i pójdę wziąć prysznic - powiedziałam z uśmiechem i chwyciłam chłopaka za rękę.
  Weszliśmy schodami na górę i zaprowadziłam do pokoju. Wyjęłam z walizki piżamę i ręcznik, po czym poszłam do łazienki. Wzięłam zimny prysznic, wytarłam się i założyłam ubrania. Wróciłam do sypialni i usiadłam na łóżku. Później poszedł Lys i wrócił gotowy po pięciu minutach. Zgasił światło i położył się obok mnie.
- Idziemy spać? - zapytał, a ja ziewnęłam w odpowiedzi.
  Przytulił mnie, pocałował w czoło i zamknął oczy w tym samym momencie, co ja. W głowie nuciłam sobie kołysankę, którą kiedyś śpiewał mi tata. Po chwili zanurzyłam się w oceanie snów.

  Poczułam na ustach przyjemne ciepło. Gdy się oddaliło, uchyliłam oczy. Nade mną pochylony był mój białowłosy książę.
- To mój pomysł na pobudkę - powiedziałam z lekkim uśmiechem.
- Wiem, ale postanowiłem go zapożyczyć - odwzajemnił uśmiech i pogłaskał mnie po policzku.
- Która godzina?
- Dziewiąta trzydzieści - powiedział patrząc na zegarek.
- Mamy jeszcze czas... - mruknęłam i wtuliłam się w chłopaka. - Daj mi pięć minut...
  Z powrotem zamknęłam powieki, ale czułam na sobie wzrok chłopaka. Otworzyłam jedno oko i westchnęłam.
- Niech ci będzie...
- Ja nic nie powiedziałem - uśmiechnął się triumfalnie.
- Idę zrobić śniadanie. Chcesz płatki czy kanapki?
- Mogą być płatki.
- Kawa, herbata?
- Kawa - powiedział wyjmując ubrania z walizki.
  Zeszłam na dół i poszłam do kuchni. Wstawiłam wodę w czajniku, wyjęłam kubki, po czym uszykowałam śniadanie. Dla siebie kanapki i płatki dla Lysa. Zalałam herbatę i kawę wrzątkiem, nakryłam do stołu i usiadłam na krześle w oczekiwaniu na białowłosego. Zszedł po chwili i rozsiadł się obok mnie. Zjedliśmy i poszliśmy się spakować. Gdy byliśmy gotowi, usiedliśmy na sofie w salonie. Jess położyła się na moich kolanach i zaczęła mruczeć.
- Nie mów Susan o Cassi - poprosiłam.
- Nie ma problemu, ale nie macie już takiego samego koloru włosów.
- Po powrocie jestem umówiona do fryzjera... Mam już odrosty i ciocia by mnie zabiła, gdybym wróciła w takich włosach - powiedziałam, po czym zadzwonił dzwonek do drzwi i było słychać dźwięk kluczy.
- Cześć wam! - powiedziała rudowłosa, kiedy weszła do pokoju, a zaraz za nią wbiegł Alfa.
- Witaj Susan - powiedział Lys.
- Hej Sus! - przywitałam się.
  Dziewczyna podeszła do nas i spojrzała na moje kolana. Po chwili przyszedł też Alfa i zrobił to samo. Przekręcili głowy w bok i wpatrywali się w czarną kulkę wylegującą się na moich nogach.
- No tak, zapomniałam ci powiedzieć... - uśmiechnęłam się przepraszająco.
- Jaki fajny kociak! - pisnęła.
- Alfa na szczęście toleruje koty, ale nie wiem jak Jess... Alfa - zawołałam psa, który bez zastanowienia do mnie podszedł. Obwąchał Jessie, a ona spojrzała na niego zaspanym wzrokiem i polizała go w nos.
- Polubili się! - ucieszyła się Sus.
- Nie chciałbym wam przeszkadzać, ale musimy iść na autobus - wtrącił Lysander.

- Ale jak to nie może go pan wziąć?! - zdenerwowała się Susan.
- Takie przepisy. Psom bez klatki wstęp wzbroniony - powiedział obojętnie kierowca.
- On nie lubi siedzieć w klatce!
- To musisz go tu zostawić.
- Mam się przeprowadzić bez mojego psa?! Pan jest nienormalny!
- Proszę mnie nie obrażać, bo ciebie też nie wezmę!
- Jak pan śmie...
- Susan, uspokój się - powiedziałam. - Załatwię to.
- Niech ci będzie... - westchnęła i odeszła.
- Proszę pana, nie możemy jechać bez psa. On jest dla mojej koleżanki bardzo ważny...
- Nie ma takiej opcji. Nie złamię przepisów - powiedział, a ja westchnęłam.
- Zapłacę za niego jak za dwóch pasażerów...
- Nie ma mowy.
- Czterech - zaproponowałam, a mężczyzna spojrzał na mnie ukradkiem.
- Sześciu i umowa stoi.
- Zgoda - westchnęłam.
- Z góry - dodał, a ja zapłaciłam. - Zapraszam do środka.
  Wsiedliśmy do autobusu. Usiedliśmy na tyłach. Droga była długa i męcząca, ale zawsze fajnie jest wrócić do domu. Lysander już poszedł, Susan zaczęła się rozpakowywać, a ja poszłam do fryzjera. Po powrocie zrobiłyśmy z Sus piżama party. Oglądałyśmy komedie romantyczne i gadałyśmy na najgłupsze tematy. Do łóżek poszłyśmy po trzeciej w nocy. Pomyśleć, że wakacje już minęły, a rozpoczęcie za kilka godzin... Przykryłam się kołdrą, zamknęłam oczy i odpłynęłam.